czwartek, 9 czerwca 2011

Błotny stolik

Do zrobienia takiego zainspirował mnie któryś blog (nie umiem teraz znaleźć), na którym dzieci robiły zupę z błota i trawy. Przypomniały mi się podobne zabawy z dzieciństwa, więc postanowiłam zrobić coś podobnego dla Mimi. Błotny stolik został umiejscowiony między elementami placu zabaw. Pomysł mój, wykonanie: Dziadek, a w akcji: (mieszanie, przelewanie i wychlapywanie) Mimi.











Oczywiście, zgodnie z zasadami Montessori, początek i koniec pracy powinien wyznaczać fartuszek. Spieszę więc zapewnić, że takowy został zakupiony i wisi, ale na zdjęcia się nie załapał ;-)

wtorek, 7 czerwca 2011

Mamy zgodę!

Wczoraj dotarło do nas pismo - zgoda na edukację domową Szymona. Kamień spadł mi z serca! Radość mąci jedno sformułowanie: termin egzaminów został wyznaczony na czerwiec... Ja bym wolała egzaminy rozłożyć w czasie, ale wciąż mam nadzieję, że to kwestia dogadania się z nauczycielami.
Możemy z pełnym spokojem jechać na wakacje - wprawdzie tylko tydzień, ale już nie mogę się doczekać - uwielbiam morze. Dla Mi to będzie jej pierwsze z nim zetknięcie. Ciekawe jak sobie poradzi z chodzeniem po wielkiej piaskownicy? Na schodach daje sobie radę świetnie!

czwartek, 2 czerwca 2011

Zabawki i ich miejsce

Mimi ostatnio mnie nie rozpieszcza - jest bardzo absorbująca i nie mam czasu na to, żeby siąść i w skupieniu poczytać czy coś napisać. Dziś udało mi się jednak ponownie przeczytać część tekstu "Radosne dziecko".  Doszłam do wniosku, że tak sobie kolejno wynotuję to, co akurat wydaje mi się najważniejsze w tym tekście:
Zabawki i ich miejsce - to zasada, którą wdrażam od dłuższego już czasu. Część zabawek niemowlęcych powędrowała w inne rączki, część na strych. To, co Mi jeszcze interesuje zostało posortowane i ułożone w pudełkach. Pomogło to opanować nadmiar i chaos, ale dziś zrozumiałam, że nie jest to do końca dobre rozwiązanie, ponieważ pudełka są zamknięte i Mimi straciła nimi zainteresowanie. Czasem jej wyciągam któreś pudełko, ale to zdecydowanie nie jest to, o co chodzi. To wymuszone zajęcie pod dyktando mamy, nie własna aktywność.
Stąd konieczność przemeblowań. Muszę opróżnić jedną szafkę w kuchni i tam umieścić część rzeczy, aby była łatwo dostępna - teraz np. koszyk z nożyczkami stoi wysoko, podobnie kredki - są, gdy Mi się o nie upomni (wchodzi na krzesło i się awanturuje pokazując na komódkę lub wyrywając mi długopis z ręki). Muszę kupić drewniane tacki, choć kuszącym rozwiązaniem są też komódki z kilkoma szufladkami (te szufladki nawet w kształcie są podobne do tacek...). Zobaczymy. W pokoju cała dolna półka jest dla małej, ale dużą część zajmują książki. Musimy wymyślić jakiś system przechowywania tego wszystkiego - może Ikeowski trofast? Jedyny problem, że on niezbyt piękny jest (taki plastik)...
Stolik do pracy - myślę, że najwyższy czas na zorganizowanie takiego miejsca do pracy. Stolik jest, tylko bardzo, bardzo brzydki, myślę więc o jego przemalowaniu. Ewentualnie stolik powędruje na podwórko, a do domu kupimy coś ładnego. Wszak M. Montessori zwraca uwagę na to, że dziecko powinny otaczać ładne rzeczy.
Sprzątanie - czyli odkładanie jednej zabawki na miejsce zanim weźmie się drugą. Staram się tego bardzo pilnować, ale czasami wydaje mi się, że stoję na z góry przegranej pozycji. Wtedy staram się zobaczyć to, co pozytywne: wszystkie książeczki stoją na półce, a Mi nie zrzuca ich dla zabawy (jak bywało), a kiedy weźmie jakąś, to ją odnosi - nie zawsze na półkę (choć i tak się zdarza), ale choćby w jej pobliże. Zabawki czasem są wywalane, ale ostatnio dałam jej taką układankę (zniosłam ze strychu), oglądała ją w kuchni, a potem zabrała do pokoju - zajęta czymś, nie zwróciłam uwagi na to, gdzie. Potem odkryłam, że układanka leży w koszyku! Sama, bez proszenia, ją tam zaniosła - była to nowa zabawka, więc mała zastosowała wyuczone zachowanie do nowego przedmiotu - duuuuża sprawa! Zauważyłam też, że jeśli w pudełku jest jedna zabawka (nawet kilkuelementowa) to tam wróci i wystarczy lekko rzucona uwaga - przypomnienie, ale jeśli jest to kilka zestawów, to po wyjęciu jednego, trzeba wyjąć kolejny i kolejny (żadnym się nie bawiąc), a już absolutnie nie ma mowy o odłożeniu czegoś po zabawie do pudełka, jeśli w nim już jest inna zabawka.
Trochę namotałam, ale chodzi mi o to, że zasada: mało zabawek, pojedynczo, łatwo dostępne (do wyjęcia i sprzątnięcia) ma więcej sensu, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Zaczyna się sprawdzać to, że dziecko lubi porządek. Tylko trzeba mu to umożliwić.