środa, 21 września 2011

Czym się zajmuje malakologia?

Dziś na szybko, bo jeszcze mnie czeka drukowanie i laminowanie, żeby na jutro pomoc była gotowa:
- zainteresowały nas te wszystkie - logie. Na razie biologiczne. Dlatego korzystając z Wikipedii przygotowałam takie karty trójstopniowe w stylu Montessori. Pomoc dla dzieci starszych (ja to zrobiłam dla gimnazjalisty). Karty trzeba wydrukować, zalaminować i pociąć. Potem dziecko dostaje kartoniki bez podpisów i dopasowuje je, a karty z lewej kolumny służą do sprawdzenia, czy dopasowało poprawnie. Myślę, że potem można sobie podzielić to na nauki dotyczące zwierząt, roślin oraz jednych i drugich. Potem pewnie zrobimy z tego jakiś quiz. Macie jeszcze jakieś pomysły?
- zaczynamy działać według planu, który nawet już przyjął formę pisemną :-) późno w tym roku, ale za to teraz już ruszyliśmy na całego. Obecny plan jest taki, żeby codziennie były: matematyka, język polski i język obcy (oba lub jeden z
nich), a poza tym pracować tydzień nad jednym przedmiotem. Tak blokowo, bo na zasadzie: dziś biologia i chemia, a jutro fizyka i geografia, to zupełnie nam nie szło. Zobaczymy. Na razie mamy tydzień z biologią.
- moje biologiczne zdziwienie: zmieniło się nazewnictwo! Oglądamy rysunek komórki, a tu: siateczka śródplazmatyczna. Coż to takiego? Przecież duże, więc nie odkryte ostatnio... dopiero po dłuuuuższym czasie wymyśliłam, że to przecież retikulum endoplazmatyczne... Nowa dla mnie jest też nazwa "protisty".

poniedziałek, 5 września 2011

Praca, szkoła i nauka

Praca moja, szkoła też moja, a nauka dzieci (tych, które uczę i tych osobistych). Niestety sytuacja życiowo-finansowa zmusiła mnie do pójścia do pracy, pomimo że dzieci uczą się w domu i najlepiej by było, gdybym cały swój czas mogła poświęcać im. Na szczęście moja praca to tylko pół etatu, więc 10 godzin "przy tablicy" (pracuję 2 dni), a resztę robię wieczorami, a jest co robić, ministerstwo już o to dba - irytuję się na taką papierkologię, bo wolałabym ten czas poświęcić na przygotowanie "półproduktów" do zajęć. "Półprodukty" zaś muszę przygotowywać, bo mam zajęcia z najmłodszymi dziećmi, które pewnych rzeczy nie zrobią (lub nie zrobią tak szybko, aby to miało sens), a które można by kupić, tylko... więc czeka mnie wycięcie kilkudziesięciu kółek na następne zajęcia (jak dobrze, że kupiłam sobie specjalny cyrkiel do tego celu!). Tyle o mojej pracy.
Nauka dzieci domowych powoli się rozkręca - już nie ma narzekania, że trzeeeeba, i naprawdę muuuuszę? Zaczyna to iść coraz sprawniej. Wczoraj przygotowałam listy zadań do wykonania. Niestety, kiedy wróciłam (o 15, bo rada pedagogiczna) zadania nie były wykonane. Po moim głośnym wyrażeniu niezadowolenia z takiego wywiązywania się ze zobowiązań, dzieci uwinęły się (same) z robotą w godzinę (no, ale ja byłam i ta moja obecność jest nadal niezbędna). Nie jest zatem różowo. Z drugiej strony jeszcze rok temu nic nie byłoby zrobione, więc jest postęp. W dodatku starszy syn miał straszne wyrzuty sumienia i jestem przekonana, że w czwartek zrobi wszystko na czas.

czwartek, 1 września 2011

Pierwszy dzień września... bez dzwonka

Pierwszy dzień września... rozpoczęcie roku szkolnego. Białe koszule i niewygodne spodnie. Apel. List pani minister o "szkole z pasją" (pasja z łaciny znaczy "cierpienie, męka"). Ja wiem, że chodzi o to słowo w znaczeniu "bardzo silne upodobanie do czegoś, zajmowanie się tym z namiętnością", ale przez głowę przemknęła mi myśl, że pasja to także wściekłość. Hmmm, nauczyciele dostający "szewskiej pasji" kiedy okazuje się, że zamiast uczyć, muszą stworzyć kolejny dokument. I jeszcze jeden... Misja, wizja i pasja. O tak.

A my? Z radością NIE uprasowałam koszul i NIE musiałam się martwić, czy spodnie nie są za małe. NIE musiałam się irytować słysząc pytanie "a czemu nie byliście w kościele?" (choć wszyscy wiedzą czemu). NIE wzrusza nas, która klasa zaczyna lekcje od której godziny - wstajemy jak się wyśpimy. I NIE obchodzi nas ile kartek ma mieć "zeszyt uwag" oraz jaki kolor spodni jest jeszcze strojem galowym, a jaki już nie.
Zamiast tego wszystkiego chłopcy siedząc na dworze zrobili po kilka zadań z matematyki, jakieś ćwiczenia z angielskiego, omówiliśmy podręczniki z języka polskiego, porozmawialiśmy o wybuchu wojny. Obejrzeliśmy nowe pocztówki (z USA i Brazylii!!) A potem był basen, książki, ciekawy film. Dzień jak co dzień :-) Bez dzwonka.