wtorek, 31 stycznia 2012

Nowy regał i nasze cuda na nim :-)

Wiecie, co to jest?

Ściana Pełna Obietnic, na której już za chwileczkę stanie nowy regał. Tak, tak, deseczki to właśnie wnoszone elementy nowego mebla. 
Wprawdzie regał wyszedł ciemniejszy niż planowałam, ale trudno. Regał ma być po to, aby zmieściły się na nim wszystkie nasze montessoriańskie (i nie tylko) cudeńka. 
Po załadowaniu wygląda tak:

Prawda, że pięknie? Teraz mamy Regał Pełen Obietnic :-) Ponieważ fotki porobiłam hurtowo, to postaram się napisać jak najszybciej o tym, co (i dlaczego) tam się znalazło.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Rozkłady, plany i cykle... czyli jak się uczymy

Prawie jak "Szumy, zlepy i ciągi" :-) Kiedy się przygotowywałam do podjęcia decyzji o ED, często szukałam informacji na temat tego "jak" inni się uczą. Czas  podzielić się własnymi doświadczeniami w kwestii tego "jak".
Na pewno edukacji sprzyjają zmiany, wycieczki i uczenie się w czasie zabawy. Taka nauka jest fajna, ale... nie zawsze idzie ją pogodzić z tymi nieszczęsnymi wymaganiami i faktem, że w najmilszej nawet szkole trzeba się stawić na egzaminach.
Bywa też i tak, jak u nas, że zmiany przeszkadzają. No taką moje dzieci mają konstrukcję (a zwłaszcza jedno dziecko), że zmiany nie są mile widziane, a najfajniejszy dzień to taki, w którym wszystko jest przewidywalne i rutynowe. Obserwuję też, że kiedy chłopcy zaczynają funkcjonować w takim ciągu, to i efekty tego są najlepsze. Nauka mimochodem? I owszem, ale też i od godziny do godziny, według planu.
Plany mamy różne: całoroczne (najczęściej są to nauczycielskie rozkłady albo tylko spis tematów), które co jakiś czas zestawiam z tym, co już zrobione, aby "trzymać rękę na pulsie", mamy też plany tygodniowe, które są znacznie istotniejsze. Takie plany są krótkie, np. w tym tygodniu Szymka plan wygląda tak: 5 tematów z polskiego, z angielskiego skończyć moduł 6, z niemieckiego kapitel 5. Zrobić kinematykę z fizyki. Z matematyki skończyć proporcje, zrobić sprawdzian i jeśli będzie bez błędów, zacząć symetrie.
Wiem, brzmi nudno i szkolnie, ale jeśli wziąć pod uwagę, że książka do angielskiego ma 8 modułów, do niemieckiego 6, a symetrie to ostatni dział z matematyki (podobnie jak kinematyka z fizyki), to też widać, że to wszystko ma sens - wyrobić się z tym, co niezbędne, a potem bawić. Wiosną ;-) Plan Witka jest podobny, tylko mniej w nim przedmiotów.
Codziennie Szymek (I gimnazjum) robi lekcję z polskiego, matematyki, angielskiego, niemieckiego, pozostałe przedmioty robi przez tydzień, potem zmiana. Można by je całkiem "zblokować", ale tu miałam obawy, że fizyka zrobiona we wrześniu zostanie całkiem zapomniana, a tak to powraca co 6 tygodni. Tyle trwa taki nasz cykl. Każdy nowy tydzień zaczyna się od powtórki (i sprawdzenia) tego, co było wcześniej, dzięki czemu trochę lepiej się utrwala.
Do utrwalania zaczęłam wykorzystywać podręczniki i ksero. Niektóre mają naprawdę fajne plansze, więc je kseruję, wycinam, laminuję, potem tnę znowu (odcinam napisy, opisy). Zadaniem dzieci jest "odtworzyć" planszę lub ułożyć tabelkę i samemu sprawdzić (z książką) poprawność tego. Wymusza to przeczytanie i przemyślenie tych wiadomości. Oczywiście można z tego robić piękne karty w stylu Montessori, ale to zabiera sporo czasu, którego nie mam. Bardzo ważne bowiem okazało się staranne sprawdzanie tego, co robią - codziennie, najlepiej od razu po zrobieniu. Pozwala to wyłapać błędy i skorygować je natychmiast, jakoś też mobilizuje (i ich, i mnie) do wytężonej pracy.
Tylko na bloga czasu jeszcze mniej...