piątek, 17 września 2010

Miesiąc za nami...

Wprawdzie minęło dopiero 17 dni września (wyjątkowo deszczowego), ale za nami jest już 4 tygodni nauki, bo zaczęliśmy wcześniej. Czas na bilans:
1. Jest trudniej niż myślałam, bo
- materiału jednak sporo,
- ciężko zapędzić dzieci do systematycznej pracy,
- trudno ich podnieść rano z łóżka,
- konieczność wplecenia w te wszystkie zajęcia godziny ćwiczeń (Szymka rehabilitujemy Vojtą + zestaw ćwiczeń) momentami mnie przerasta,
- czasami utykamy na czymś - nauczyciel poszedłby dalej, odpuścił, albo dzwonek przerwałby jego rozważania, co z tym zrobić - a my "zawieszamy" się na jednym zadaniu i siedzimy nad nim do rozwiązania, a wtedy nagle na zegarku jest już 15!
- Inka przeszkadza momentami okropnie (rosną jej zęby i jest marudna),
- to co było problemem (pisanie, twórcze myślenie) - jest problemem, który magicznie nie zniknął...
2. Jest fajniej niż myślałam, bo
- znane rzeczy można opuścić,
- to co nudne można zrobić inaczej, ciekawiej,
- w przerwach można poleżeć i poczytać książkę,
- chłopcy zachowują się względem siebie lepiej,
- mamy czas na basen, ceramikę, modelarstwo.
Tylko wizja egzaminów trochę mnie przeraża...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz