poniedziałek, 23 maja 2011

Pomarańczowe sensorełko




Hmmm, nie wiem czy to dobra nazwa, ale taka mi właśnie przyszła do głowy. Mamy anglojęzyczne nazywają to "sensory bins" albo "sensory tubs" . Tak, czy siak, idea mi się podoba, dlatego też zaczęłam robić coś takiego. Na początek trzeba jednak dość sporo wydać (chyba, że ktoś ma porządne zbiory różności w domu) i kupić to i owo. W skład pomarańczowego sensorełka weszły:

koszyczek - osłonka na doniczkę,

piórka,

szczypce,

torebka ze sznurkami, a w niej duża szyszka,

kwiatkowa paleta do farb (z ceramiki),

blaszane pudełeczko (było dołączone do pasty do zębów),

2 bransoletki,

kwiatki z modeliny (utwardzone).

Po dotarciu kolejnych przesyłek (ale już po zrobieniu zdjęć) dołączyłam:

2 pomponiki

garść żółtych i pomarańczowych akrylowych "kryształków".

Początkowo Mimi bawiła się tym dość chaotycznie i sądziłam, że po 2-3 obejrzeniach pudełka nie będzie nim zainteresowana. Tymczasem zabawa z dnia na dzień stawała się coraz dłuższa, każdy przedmiot jest po wielokroć oglądany i sensorełko nie traci na atrakcyjności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz