czwartek, 1 września 2011

Pierwszy dzień września... bez dzwonka

Pierwszy dzień września... rozpoczęcie roku szkolnego. Białe koszule i niewygodne spodnie. Apel. List pani minister o "szkole z pasją" (pasja z łaciny znaczy "cierpienie, męka"). Ja wiem, że chodzi o to słowo w znaczeniu "bardzo silne upodobanie do czegoś, zajmowanie się tym z namiętnością", ale przez głowę przemknęła mi myśl, że pasja to także wściekłość. Hmmm, nauczyciele dostający "szewskiej pasji" kiedy okazuje się, że zamiast uczyć, muszą stworzyć kolejny dokument. I jeszcze jeden... Misja, wizja i pasja. O tak.

A my? Z radością NIE uprasowałam koszul i NIE musiałam się martwić, czy spodnie nie są za małe. NIE musiałam się irytować słysząc pytanie "a czemu nie byliście w kościele?" (choć wszyscy wiedzą czemu). NIE wzrusza nas, która klasa zaczyna lekcje od której godziny - wstajemy jak się wyśpimy. I NIE obchodzi nas ile kartek ma mieć "zeszyt uwag" oraz jaki kolor spodni jest jeszcze strojem galowym, a jaki już nie.
Zamiast tego wszystkiego chłopcy siedząc na dworze zrobili po kilka zadań z matematyki, jakieś ćwiczenia z angielskiego, omówiliśmy podręczniki z języka polskiego, porozmawialiśmy o wybuchu wojny. Obejrzeliśmy nowe pocztówki (z USA i Brazylii!!) A potem był basen, książki, ciekawy film. Dzień jak co dzień :-) Bez dzwonka.

5 komentarzy:

  1. nauczanie domowe? czy o tym piszesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, właśnie zaczęliśmy (hmmm, nie skończyliśmy tak całkiem "edukacji" na czas wakacji, bo uczymy się ciągle) drugi rok edukacji domowej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje marzenie. Dziś planujemy, że Zo nie pójdzie do szkoły. Ciekawe co z tymi planami stanie się za dwa lata

    OdpowiedzUsuń
  4. ale macie fajnie ;-) ja też się przymierzam do edukacji domowej, ale... na razie zaglądam sobie, jak inni sobie radzą; zwłaszcza jak to można ogarnąć pracując równocześnie...
    powodzenia ;-) trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale fajnie macie.
    Takie wszytsko naturalne jest.
    Taka edukacja chodzi mi po głowie, tylko trzeba mieć duży zakres wiedzy, ja chyba bym sie nie wyrobiła, bo samą matematyką dziecko żyć nie może hehe. Ale wiem, że niektórzy rodzice sie wymieniają, np. jeden uczy polskiego swoje i cudze dzieci, a inny rodzic uczy np.angielskieo za polski. Przy takiej wymianie, to mogłabym się skusić. Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń