poniedziałek, 23 maja 2011

Pomarańczowe sensorełko




Hmmm, nie wiem czy to dobra nazwa, ale taka mi właśnie przyszła do głowy. Mamy anglojęzyczne nazywają to "sensory bins" albo "sensory tubs" . Tak, czy siak, idea mi się podoba, dlatego też zaczęłam robić coś takiego. Na początek trzeba jednak dość sporo wydać (chyba, że ktoś ma porządne zbiory różności w domu) i kupić to i owo. W skład pomarańczowego sensorełka weszły:

koszyczek - osłonka na doniczkę,

piórka,

szczypce,

torebka ze sznurkami, a w niej duża szyszka,

kwiatkowa paleta do farb (z ceramiki),

blaszane pudełeczko (było dołączone do pasty do zębów),

2 bransoletki,

kwiatki z modeliny (utwardzone).

Po dotarciu kolejnych przesyłek (ale już po zrobieniu zdjęć) dołączyłam:

2 pomponiki

garść żółtych i pomarańczowych akrylowych "kryształków".

Początkowo Mimi bawiła się tym dość chaotycznie i sądziłam, że po 2-3 obejrzeniach pudełka nie będzie nim zainteresowana. Tymczasem zabawa z dnia na dzień stawała się coraz dłuższa, każdy przedmiot jest po wielokroć oglądany i sensorełko nie traci na atrakcyjności.

Odszkalnianie

Oczywiście w słownikach takiego określenia nie znajdziecie, a mimo to jest ono zupełnie swobodnie używane przez polskich rodziców uczących swe dzieci w domu. Słowo to oznacza proces, dzięki któremu dziecko przestaje funkcjonować jak w szkole, to znaczy:
- robi coś, bo to fajne, ciekawe, 
- zaczyna zadawać pytania,
- samo sięga po to, co je interesuje,
- nie pyta "a jaka byłaby za to ocena?"
Dla mnie kluczowe jest jednak samodzielne (bez naganiania, przypominania) zabranie się do pracy, która jakoś tam pasjonująca nie jest, ale trzeba ją zrobić. Dziecko wie, że trzeba i to robi. Piękna sprawa. U nas wciąż jest to obrazek niezbyt częsty, ale zdarza się. Pomocne okazało się samodzielne wykonanie przez chłopców tygodniowych planów. Po moim ustaleniu, że angielski ma być codziennie, a matematyka 3x w tygodniu, każdy z nich ułożył sobie jakiś tam plan. Starają się go przestrzegać. Czasami sami siadają do pracy, a czasem muszę przypomnieć, która godzina. Jeszcze rok temu było to zupełnie niemożliwe.
Inni edukujący domowo rodzice twierdzą, że odszkalnianie trwa 2-3 lata. Pociesza mnie to trochę, bo jednak na pierwsze efekty trzeba było długo czekać.

piątek, 6 maja 2011

Napisz, z czego słynie ziemia, na której mieszkasz...

Jakiś czas temu, we wpisie Niestandardowe zadania, napisałam o zadaniu (klasa III, podręcznik "Wesoła szkoła"), które Tosiek wykonał pisząc niemalże haiku. Było minęło... tymczasem ostatnio ruch na tym blogu jest zasilany głównie przez kogoś, kto uporczywie szuka tego właśnie w googlach. Wpisuje tam owo tytułowe zdanie w różnych wersjach - podliczyłam statystyki, jest to około 150 wejść na mojego bloga z tego zapytania. Nie podejrzewam o taki dziki upór jednej osoby, sądzę że są to raczej uczniowie (ich rodzice?) klas trzecich, którzy teraz właśnie doszli w podręczniku do tego zadania. Daruję sobie komentowanie tego, bo pewne pytania same się cisną na usta... odpowiedzi także. Zastanawia mnie tylko, czy któryś z tych dzieciaków przepisał tekst Tośka? I jak tę pracę ocenił nauczyciel?

Właśnie do mnie dotarło, że pomalutku minął blogowi roczek! Rok temu dokonałam pierwszych wpisów, czas byłby może na jakieś podsumowanie tego dziwnego roku...mam nadzieję, że takie wkrótce nastąpi.