Mimi ostatnio mnie nie rozpieszcza - jest bardzo absorbująca i nie
mam czasu na to, żeby siąść i w skupieniu poczytać czy coś napisać. Dziś
udało mi się jednak ponownie przeczytać część tekstu "Radosne dziecko". Doszłam do wniosku, że tak sobie kolejno wynotuję to, co akurat wydaje mi się najważniejsze w tym tekście:
Zabawki i ich miejsce -
to zasada, którą wdrażam od dłuższego już czasu. Część zabawek
niemowlęcych powędrowała w inne rączki, część na strych. To, co Mi
jeszcze interesuje zostało posortowane i ułożone w pudełkach. Pomogło to
opanować nadmiar i chaos, ale dziś zrozumiałam, że nie jest to do końca
dobre rozwiązanie, ponieważ pudełka są zamknięte i Mimi straciła nimi
zainteresowanie. Czasem jej wyciągam któreś pudełko, ale to zdecydowanie
nie jest to, o co chodzi. To wymuszone zajęcie pod dyktando mamy, nie
własna aktywność.
Stąd konieczność przemeblowań. Muszę opróżnić
jedną szafkę w kuchni i tam umieścić część rzeczy, aby była łatwo
dostępna - teraz np. koszyk z nożyczkami stoi wysoko, podobnie kredki -
są, gdy Mi się o nie upomni (wchodzi na krzesło i się awanturuje
pokazując na komódkę lub wyrywając mi długopis z ręki). Muszę kupić
drewniane tacki, choć kuszącym rozwiązaniem są też komódki z kilkoma
szufladkami (te szufladki nawet w kształcie są podobne do tacek...).
Zobaczymy. W pokoju cała dolna półka jest dla małej, ale dużą część
zajmują książki. Musimy wymyślić jakiś system przechowywania tego
wszystkiego - może Ikeowski trofast? Jedyny problem, że on niezbyt
piękny jest (taki plastik)...
Stolik do pracy -
myślę, że najwyższy czas na zorganizowanie takiego miejsca do pracy.
Stolik jest, tylko bardzo, bardzo brzydki, myślę więc o jego
przemalowaniu. Ewentualnie stolik powędruje na podwórko, a do domu
kupimy coś ładnego. Wszak M. Montessori zwraca uwagę na to, że dziecko
powinny otaczać ładne rzeczy.
Sprzątanie - czyli
odkładanie jednej zabawki na miejsce zanim weźmie się drugą. Staram się
tego bardzo pilnować, ale czasami wydaje mi się, że stoję na z góry
przegranej pozycji. Wtedy staram się zobaczyć to, co pozytywne:
wszystkie książeczki stoją na półce, a Mi nie zrzuca ich dla zabawy (jak
bywało), a kiedy weźmie jakąś, to ją odnosi - nie zawsze na półkę (choć
i tak się zdarza), ale choćby w jej pobliże. Zabawki czasem są
wywalane, ale ostatnio dałam jej taką układankę (zniosłam ze strychu),
oglądała ją w kuchni, a potem zabrała do pokoju - zajęta czymś, nie
zwróciłam uwagi na to, gdzie. Potem odkryłam, że układanka leży w
koszyku! Sama, bez proszenia, ją tam zaniosła - była to nowa zabawka,
więc mała zastosowała wyuczone zachowanie do nowego przedmiotu - duuuuża
sprawa! Zauważyłam też, że jeśli w pudełku jest jedna zabawka (nawet
kilkuelementowa) to tam wróci i wystarczy lekko rzucona uwaga -
przypomnienie, ale jeśli jest to kilka zestawów, to po wyjęciu jednego,
trzeba wyjąć kolejny i kolejny (żadnym się nie bawiąc), a już absolutnie
nie ma mowy o odłożeniu czegoś po zabawie do pudełka, jeśli w nim już
jest inna zabawka.
Trochę namotałam, ale chodzi mi o to, że
zasada: mało zabawek, pojedynczo, łatwo dostępne (do wyjęcia i
sprzątnięcia) ma więcej sensu, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
Zaczyna się sprawdzać to, że dziecko lubi porządek. Tylko trzeba mu to
umożliwić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz