Długi deszczowy tydzień przerodził się w długi deszczowy miesiąc. Wizja projektów robionych w upalny dzień w cieniu parasola i Mi bawiącej się beztrosko w wodzie, powoli zaczyna odchodzić w siną dal. Nawet jeśli przyjdzie lato, upałów raczej nie będzie (jakby co, gotowam odszczekać). Wciąż jednak mam nadzieję, że uda nam się skończyć naszą ścieżkę sensoryczną i zrobić "wodną ścianę". No cóż, nadzieja matką głupich. A propos imienia Nadzieja: był pomysł, żeby Mi miała tak na imię. Moja pierwsza reakcja - "nie zrobię tego swoim potencjalnym wnukom" ;-)
Póki co zadowalamy się zajęciami w domu. Tosiek oddaje się swojej czytelniczej pasji pochłaniając kolejne tomy (niektóre czytając kilkakrotnie pod rząd... ale to inna bajka). Muniek zaś uprawia "prace ręczne". To co w szkole było katorgą, powoli staje się ulubionym zajęciem. I tak, po wielu godzinach, skleił model PZL p.11 c. Model jest zrobiony z kartonu, który trzeba było podkleić i wyciąć. Wiele godzin pracy, a efekt wspaniały.
Tylko ja jakaś taka rozbita i niepozbierana. Stąd decyzja o komputerowym odwyku i używaniu go tylko wtedy, gdy trzeba. Staram się w ciągu dnia notować, co mam zrobić, sprawdzić i uruchamiać go jak najrzadziej, odfajkowując z listy. Zamiast godzin spędzonych bezproduktywnie na "nie wiem czym" przy komputerze, staram się wykonywać pomoce do nauki.Robi się tego coraz więcej, niestety miejsca na ich przechowywanie jakby coraz mniej...
"Nadzieja", to był mój pseudonim w czasie studiów. Zdarzyło mi się nawet, że mój dobry kolega pewnego razu zapytał "Nadzieja, a jak ty masz właściwie na imię" - Lubiłam to swoje nadane imię, fajnie brzmi i ma fajną wymowę. Pozdrawiam Cię serdecznie z deszczowej jak listopad Warszawy.
OdpowiedzUsuńHalina
Hej! Z radością informuję, że nominowałam Cię do nagrody :)
OdpowiedzUsuńhttp://ponadsiebie.blogspot.com/2011/08/blogowa-zabawa.html
Pozdrawiam serdecznie